roślinne ciasta … czyli inny sposób na cieciorkę i fasolę ;)

Jak już wcześniej pisałam tutaj uwielbiam różnego rodzaju ciasta i ciasteczka!
A ponieważ od pół roku jestem pod opieka dietetyka to trochę głupio by było objadać się słodyczami ;) więc znalazłam sposób na połączenie i ciast i odchudzania.
W jaki sposób? Do pieczenia za miast białego cukru używam ksylitolu lub miodu, za miast mąki używam fasoli lub cieciorki. Tak, tak fasoli :)

Pomysł na ciasto z fasoli podsunęła mi koleżanka z pracy opowiadając jakie to dobre jadła u znajomych. Nie wiele myśląc zaczęłam szukać przepisów, próbować i dopracowywać tak aby pasowały mi :)

I tak o to wyczarowałam babeczki z cieciorki z nutą cynamonu i czekoladowe ciasto z fasoli!
Zdjęcia słodkości można zobaczyć tutaj :)

Babeczki z cieciorki (12 szt)

Składniki:

– puszka ciecierzycy
– 1 dojrzały banan
– 3 jaja kurze
– mąka kukurydziana lub otręby żytnie (3 łyżki)
– miód lub ksylitol (1-2 łyżki)
– cynamon (1 łyżeczka)
– proszek do pieczenia (2 łyżeczki)
Sposób przygotowania:
Ciecierzycę odsączyć z zalewy, a następnie zmiksować z bananem, jajkami, mąką, cynamonem, miodem i proszkiem do pieczenia. Masę przełożyć do sylikonowych foremek. Piec około 20- 25 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
 
Jeśli chcę zrobić więcej babeczek to zwiększam ilość cieciorki do 2 puszek i biorę 2 banany do tego 4 jajka i 2 spore łyżki miodu. 
 
Czekoladowe ciasto z fasoli
 
Składniki:
–  2 puszki czerwonej fasoli
– 2 łyżki miodu
– 2 dojrzałe banany
– garść suszonej żurawiny
– 4 jajka
– łyżeczka proszku do pieczenia
– 1 łyżka oleju rzepakowego lub Carotino
– 4 łyżki odtłuszczonego kakao
Sposób przyrządzania:
Fasolę odsączamy z zalewy i dokładnie przepłukujemy. Miksujemy z 4 jajkami i bananami (masa nie musi być gładka). Następnie dodajemy resztę składników i mieszamy. Powstałą masę przekładamy do niewielkiej formy keksowej (wysmarowanej delikatnie olejem i oprószonej bułką tartą lub mąką). Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy 40-50 minut.
 
 Smacznego! :)

po wizycie u dietetyka …

Ehh siedzący tryb życia mi nie służy ;)
Jak przez święta udało mi się zrzucić 1,7 kg tak w tydzień około Sylwestrowy wróciło 1,5 kg :(
Wiem gdzie był błąd oczywiście i mam nadzieję, że już ten tydzień będzie znowu na spadku!

A więc tak – gdzie popełniłam błąd?

po pierwsze – w Sylwestra pozwoliłam sobie na % (nie pamiętam kiedy poprzednim razem piłam alkohol więc podziałało na mnie jak podziałało ;))

po drugie – nagłe przestawienie organizmu na tryb kanapowca (22 km w nogach przez tydzień spawy nie poprawiły)

po trzecie – rozregulowanie posiłków – jak normalnie zjadam 5 posiłków co 3-3,5 godziny tak w tamtym tygodniu potrafiłam zjeść 3 posiłki jak dobrze poszło to co 4 godziny

no i efekt był od razu zauważalny na wadze!

A już było tak pięknie ;) byłam jedyną podopieczną pani dietetyk, która przez święta schudła a tu po kolejnych 7 dniach taki wynik!

Dzisiaj wróciłam już do pracy więc i mimo wszystko więcej ruchu jest, bo do metra trzeba dojść, do pracy od przystanku, w pracy też człowiek całe 8 godzin nie siedzi przyklejony do krzesła. I co najważniejsze regularne posiłki wróciły! Liczę więc na lepszy efekt na następnej wizycie :)

Bo nie powiem od lutego chciałabym zacząć już wychodzić z diety i przejść na stabilizację. Chciałabym już wiedzieć, że pół roku ciężkiej pracy z przestawianiem się na zdrowy styl żywienia przyniesie efekt w postaci stałej wagi, prawidłowej wagi!

Jaki mam plan? :)

Przede mną kilkanaście tygodni ściśle zaplanowanych treningów – muszę powiedzieć, że dla mnie to trochę nowość ;)
Doszłam jednak do wniosku, że im bardziej się stresuję, tym lepiej będzie jeśli wszystko porządnie zaplanuję. Tydzień po tygodniu będę realizowała plan aby mieć pewność a raczej spokój ducha, że się dobrze przygotowałam ;)
Wychodzi tu trochę moja natura – lubię mieć wszystko zaplanowane i zapięte na ostatni guzik, w bieganiu też!

I tak o to od jutra zamierzam realizować następujący plan treningowy:

Na 12 tygodni do startu:

Tydzień 1 (05.01.2015-11.01.2015)
wtorek  – 6 km spokojnego biegu + ćw. siłowe
czwartek  – 8 km spokojnego biegu + sprawność
sobota/niedziela – 12 km spokojnego biegu
Tu mam mały problem bo 11 stycznia biorę udział w 9 Biegu Policz się z Cukrzycą na 5 km, ale jakoś sobie z tym poradzę ;)

Tydzień 2 (12.01.2015 – 18.01.2015)
wtorek – 6 km spokojnego biegu + ćw. siłowe
czwartek – 8 km spokojnego biegu + sprawność
sobota/niedziela – 14 km spokojnego biegu

No i czeka mnie kolejna modyfikacja bo we wtorek biorę udział w On The Run na 5 km, a w niedzielę w Biegu o Puchar Bielan też na 5 km

Tydzień 3 (19.01.2015 – 25.01.2015)
wtorek – 6 km spokojnego biegu + ćw. siłowe
czwartek – 4 km spokojnego biegu + 10 minut szybkiego biegu + 2 km spokojnego biegu
sobota/niedziela – 12 km spokojnego biegu

Tydzień 4 (26.01.2015 – 01.02.2015)
wtorek – 6 km spokojnego biegu + ćw. siłowe
czwartek – 5 km spokojnego biegu + 15 minut szybkiego biegu + 2 km spokojnego biegu
sobota/niedziela – 15 km spokojnego biegu plus sprawność

W planach jest 9 km w Biegu Wedla, który odbędzie się w sobotę ;)

Tydzień 5 (02.02.2015 – 08.02.2015)
wtorek – 6 km spokojnego biegu + ćw. siłowe
czwartek – 5 km spokojnego biegu + 2 x 10 minut szybkiego biegu, z przerwą 6 min. między odcinkami + 2 km spokojnego biegu
sobota/niedziela – 15 km spokojnego biegu + sprawność

Tydzień 6 (09.02.2015 – 15.02.2015)
wtorek – 8 km spokojnego biegu + ćw. siłowe
czwartek – 5 km spokojnego biegu + 2 x 15 min. szybkiego biegu, z przerwą 6 min. między odcinkami + 2 km spokojnego biegu
soboto/niedziela – 16 km spokojnego biegu + sprawność

W niedzielę 15.02.2015 mam zaplanowane 5 km w Grand Prix Warszawa City Trial, ale coś wymyślę ;)

I to by był półmetek mojego planu :)

Przygotowania do półmaratonu

Czas zacząć pracować nad formą jeśli chcę pod koniec marca wziąć udział w 10 PZU Półmaratonie Warszawskim!

Dzisiaj zrobiłam drugi trening 15 km, choć km i czas nie odzwierciedlają ile wysiłku mnie ten trening kosztował ;)

Po pierwsze – biegłam ciągle pod wiatr – nie wiem jak ja to robię ale w którą ulicę bym nie skręciła, zmieniła kierunek biegu – całą trasę przebiegłam pod wiatr!

Po drugie – dzisiaj wyjątkowo mało zjadłam – jutro dostanę kolejną reprymendę od pani dietetyk ;)

Po trzecie – astma dzisiaj trochę dokuczała a ja oczywiście nie wzięłam ze sobą inhalatora ;)

aleeee cieszę, że założone w głowie kilometry pokonałam!

Do tego wszystkiego powoli zaczyna we mnie rosnąć wiara, że się uda! A to moim zdaniem najważniejsze :)

Teraz tylko spokojnie iść zgodnie z planem i nie przeginać! Mam 12 tygodni na to, żeby forma była jak trzeba :)

A tak w ogóle to trzymam kciuki za wszystkich, którzy tak jak ja planują debiutować na tym jubileuszowym półmaratonie!

kuchnia indyjska

Jednym słowem – UWIELBIAM!!!

Mogłabym jeść ją codziennie :) oczywiście nie wszystko, ale mam parę ulubionych dań. Jedne mniej drugie bardziej dietetyczne ;) 
Co najbardziej lubię w kuchni indyjskiej? Bogactwo przypraw i smaków, jest dla mnie inspiracją do wykorzystywania takich produktów jak soczewica, cieciorka, mleczko kokosowe, imbir, curry, kurkuma, chili czy po prostu kurczaka. 
Z potraw które mogłabym polecić to:
Kitchuri – czyli ryż z zieloną soczewicą i pomidorami
Kurczak z ziemniakami i fasolką szparagową
Jest jeszcze masala chana czyli cieciorka w sosie pomidorowo-cebulowym  i moje ulubione danie ostatnimi czasy chicken korma – kurczak w sosie migdałowo-orzechowym.
Teraz na te zimne dni poleciłabym też zupę z czerwonej soczewicy z pomidorami i chili, do której można dodać kawałki kurczaka lub w mało indyjskiej formie – jajko ugotowane na twardo.
Jeśli ma to być jednodaniowy obiad to dorzucam jeszcze komosę ryżową, która jak dla mnie idealnie pasuje do tej zupy.

Półmaraton Warszawski – 29 marzec 2015

Powoli oswajam się z myślą,  że porwalam się na 21,0975 km!  Tak, tak skoro chcę za jakiś czas przebiec maraton kiedyś trzeba się zdecydować na połówkę ;) … no i zapisałam się na Półmaraton Warszawski!  Od wtorku wprowadzam plan który ma mnie przygotować do tego dystanu.
Nie powiem lekko nogi mi się trzęsą na samą myśl! Tyle kilometrów!  Ale nadal mam w pamięci jak balam się dystansu 5 km,  10 km … i jak to ktoś kiedyś powiedział „nie poddawaj się, to co dzisiaj jest dla Ciebie trudne z czasem będzie tylko rozgrzewką” … i tego się trzymam :)
W zeszłym tygodniu w ramach spalania po świątecznych kalorii przebiegłam 15,5 km w oszałamiającym czasie 01:56 ;) ale nie czas jest tu ważny.  Przekonuje się,  że jeśli solidnie się przygotuję mam szansę pokonać ten dystans!
Przede mną 12 tygodni przygotowań!  :)

ciasta, ciasteczka

Moja przygoda z odchudzaniem zainspirowała mnie do pieczenia ciast! :)

Od zawsze uwielbiałam słodycze w każdej postaci. Ciasta, ciasteczka, batoniki, desery – jednym słowem wszystko!
I pewnie ta moja skłonność do słodkości doprowadziła, do tego, że musiałam zacząć się odchudzać ;)
Aleee to właśnie pani dietetyk podsunęła mi pomysł na ciasto z fasoli!
Pierwsze wyszło wizualnie mniaaaam ale było hmm niezjadliwe ;)

Jak to ja się tak łatwo nie poddaję, więc zaczęłam szukać przepisów, eksperymentować, poprawiać i udoskonalać i mam parę takich przepisów!
Dzieciaki uwielbiają moje babeczki z cieciorki o mocno cynamonowym smaku, ciasto z fasoli zrobiło w pracy taka furorę, że wszystkie koleżanki teraz pieką takie samo.
A ja gdy mam ochotę na coś słodkiego bezkarnie zjadam krucha babeczkę z cieciorki z masą serową i owocami  :)
muffinki z cieciorki mocno cynamonowe
ciasto z fasoli z polewą z gorzkiej czekolady

Na wigilię w tym roku ciasto z fasoli doprawiłam przyprawą do piernika a babeczki z cieciorki w wersji kruchej wypełniłam masą makową z odrobiną budyniu i pomarańczą! 

Do tego browne z kaszy jaglanej mocno czekoladowe, kule śnieżne z mąki orkiszowej i migdałów …

odchudzanie z COiO

…no i znalazłam rozwiązanie!

Jak to już ze mną bywa „przyciągnęłam” i tym razem rozwiązanie problemu mojej niezmieniającej się wagi :)

Któregoś pięknego dnia wychodząc ze sklepu natknęłam się na stoisko przychodni dietetycznej gdzie można było za darmo zmierzyć poziom tłuszczu i umówić się na konsultację z dietetykiem. Nie wiele myśląc (a raczej myśląc intensywnie, że o to pani spadła mi z nieba, bo się wybrać do dietetyka nie mogłam) poddałam się badaniu! Wynik był czego można było się spodziewać delikatnie rzecz ujmując – przerażający. Wiedziałam już – odwrotu nie ma – i umówiłam się na spotkanie z dietetykiem celem ustalenia planu działania.

Pod koniec czerwca 2014 spotkałam się z przemiłą panią dietetyk, omówiłyśmy wszystko – nie powiem czułam się jak na spowiedzi ;) ale wiedziałam, że tak trzeba. Opowiedziałam dokładnie co jem, w jakich porach, ile ćwiczę, biegam itp. Pełna nadziei umówiłam się na kolejną wizytę na której miałam dostać już ułożoną dietę specjalnie pod moją osobę. A nie powiem okazałam się całkiem ciekawym przypadkiem ;) bo nie dość, że z niedoczynnością tarczycy, astmą (która czasami utrudniała aktywność fizyczną) to jeszcze przy tak dużej aktywności fizycznej mój organizm miał tendencję do zjadania mięśni ;)

I tak o to 10 lipca rozpoczęłam przygodę z odchudzaniem pod okiem specjalisty!

Na ten moment mogę powiedzieć tyle – przez pół roku schudłam ponad 18 kg, czuję się świetnie, wyniki tarczycy się diametralnie poprawiły, lekki na astmę odstawiłam … i co najważniejsze w głowie zaświtał pomysł na … maraton!

Aleee to nie te raz nie w tym momencie :)

próba siły z Shaun T

Mając cały czas w pamięci kontuzję postanowiłam trochę popracować nad mięśniami, no i w konsekwencji trochę zgubić zbędnych kilogramów coby biegało się lepiej.
Kiedyś próbowałam uczęszczać na zajęcia fitness ale to zupełnie nie dla mnie … wytrwałam aż 3 miesiące i dałam za wygraną. Niby forma rosła ale cały czas miałam wrażenie, że za bardzo odstaję od grupy zapalonych uczestniczek zajęć ;)
Więc co tu zrobić, żeby jednak trochę wzmocnić tą moją masę mięśniową?
I jak już to było z początkiem biegania i tu z pomocą przyszła mi moja przyjaciółka! Mąż jej przyniósł któregoś dnia do domu płytę z programem ćwiczeń Insanity Workout – 61 dni na prawdę intensywnego wysiłku. Ćwiczyłyśmy 6 razy w tygodniu po około 35-45 minut przez pierwszy miesiąc – niby to była ta lżejsza część ćwiczeń! Ale ja za każdym razem odkrywałam nowe pokłady mięśni …. oczywiście w postaci zakwasów. Co dwa tygodnie robi się FIT TEST – osiem ćwiczeń, każde po 1 minucie. Niby nic, ale polega to na tym, że musisz zrobić jak najwięcej powtórzeń w ciągu tej minuty.
I muszę przyznać po każdych 2 tygodniach robiąc ten test widziałam jak moje możliwości się zwiększają! Więc nie wiele myśląc zrobiłam cały dwu miesięczny program ćwiczeń!

Nie powiem liczyłam na jeszcze jeden efekt uboczny tak intensywnych ćwiczeń – w myślach obliczałam ile schudnę przez te 2 miesiące. Jakie było moje rozczarowanie kiedy wchodząc co dwa tygodnie na wagę nie widziałam żadnej różnicy. Centymetrów też nie ubywało, jedynie frustracja rosła.

Ale ja jestem uparta bestia a do tego za wszelką cenę szukam rozwiązania problemu jakim w tym momencie stojąca na jednym poziomie waga mojego ciała!

powrót do formy!

Jest 16 grudzień 2013! Wychodzę pobiegać!

Tak właśnie – pobiegać! haha teraz bym tak tego nie nazwała, ale wtedy cieszyłam się jak małe dziecko, że nareszcie po tylu tygodniach bezczynności, bólu nogi i upieraniu się, że mimo wszystko wrócę do biegania – wychodzę!

Na początku było to jak poznawanie się z kimś obcym. Testowanie na ile mogę sobie pozwolić, delikatne wprawianie w ruch ciała, pilnie obserwując każdą reakcję organizmu. Byle nie za szybko tym razem, byle by nie bolało.
Mozolnie, krok za krokiem pracowałam nad przywróceniem sprawności swoim nogom.

Wiedziałam, gdzie wtedy popełniłam błąd – za szybkie tempo, za duży kilometraż i brak rozciągania po biegu… (jak się w międzyczasie okazało mam niedoczynność tarczycy, która to przypadłość miała także niebagatelny wpływ na stan moich ścięgien i mięśni).

Z początku były to 14 minutowe marszobiegi, z każdym tygodniem powoli wydłużałam stosunek biegu do marszu, aż mogłam powoli wrócić do ciągłego biegania.

I tak przez grudzień, styczeń i luty dreptałam powoli ucząc się na nowo swojego ciała :)

I opłaciło się to żółwie tempo we wracaniu do formy, bo już 13 kwietnia 2014 przebiegłam pierwszą w swoim życiu 10! Tempo nie było oszałamiające, bo zajęło mi to 01:18:19 ale przebiegłam! Znowu BIEGAM!