O co chodzi? Oczywiście o efekty w pracy nad sobą! :)
Miesiąc: Styczeń 2015
czas na podsumowanie 3 tygodnia :)
Muszę stwierdzić, że z każdym tygodniem idzie mi coraz lepiej! Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że plan na trzeci tydzień został zrealizowany w 99,9% :D
I tak w poniedziałek pełna zapału na nowy tydzień stwierdziłam, że czas zadbać o mięśnie brzucha i grzbietu i zrobiłam trening z serii Insanity Workout – Insane ABS. Niby to tylko 35 minut, ale uwierzcie mi, można nieźle się zmęczyć ;)
W środę oprócz 6 km spokojnego biegu zrobiłam 3 km spaceru, a po bieganiu było 25 minut porządnego rozciągania razem z Shaun T (Focus T25 – Stretch)
W czwartek przebiegłam 8 km – najpierw 4 km spokojnego biegu, później 10 minut szybkiego i na koniec 2 km spokojnie. Muszę przyznać, że poczułam ten trening w nogach mimo tylko 8 km.
I ostatni trening z zaplanowanych w tym tygodniu był dzisiaj – spokojne 12 km zrobione! :) a po nich 15 minut rozciągania.
Jestem z siebie dumna, bo pogoda nie sprzyjająca a do tego biegacz astmatyk ma jeszcze gorzej ;)
I nie powiem, astma przy takiej pogodzie dała mi popalić, dzisiaj musiałam dwa razy użyć inhalatora podczas biegu, ale liczę, że lada dzień i do tej wilgotności moje oskrzela się przyzwyczają i już będzie dobrze :)
co mnie motywuje do działania?
Tak ostatnio siedzę i myślę co sprawia, że 3 razy w tygodniu, a czasami nawet 4 podrywam cztery litery z kanapy i idę pobiegać, poćwiczyć, pojeździć na rowerze? Skąd brać motywację do tego, żeby wyjść w śnieg, deszcz czy w upał i się spocić?
I tak z biegiem czasu i stopniem zafiksowania się na sporcie motywację czerpię z kilku rzeczy.
Na początku mojej przygody z bieganiem motywowała mnie chęć przebiegnięcia 5 km, bez efektu wyplucia płuc na mecie ;) jak już wspominałam z przyjaciółką zapisałyśmy się na bieg Samsung Irena Women’s Run, więc wstyd by było później nie pokonać tego dystansu.
Po paru miesiącach biegania i już raczej spokojnym pokonywaniu owych 5 km w głowie zakiełkowała myśl – to może teraz 10 km? Znowu zapisałam się na bieg, coby mieć „bat” nad głową i regularnie ćwiczyć! I nie powiem ten system cały czas działa :) wynajduję sobie kolejne fajne biegi, opłacam pakiety i już wtedy wiem, że nie przyjdzie moment zniechęcenia.
Kolejnym czynnikiem motywującym była oczywiście chęć schudnięcia! Nie powiem, przez swoje własne zaniedbanie, nie zwracanie uwagi na to co jem, zjadanie raczej więcej fast foodów niż zdrowej żywności i raczej nie przemęczanie się biegając, doprowadziłam się do stanu kiedy pójście na zakupy do normalnego sklepu było frustrujące. Dlatego, bo rozmiarówka najczęściej kończyła się na 42, no góra 44 a już w rozmiarze 46 nic fajnego nie było! Nie raz wracałam ze sklepu z płaczem, bo tu jakaś okazja (czyjś ślub, komunia, chrzciny) a nic w czym bym nie wyglądała jak w pokutnym worku dostać nie mogłam. I tak któregoś dnia dojrzałam do decyzji – biorę się za siebie! Zwiększyłam liczbę km, znalazłam ćwiczenia gdzie po 40 minutach byłam cała mokra od potu, zaczęłam jeść regularnie i więcej przykładałam uwagi do tego co jem. A, że uparta jestem to jak sobie coś postanowiłam to do tego dążyłam.
Na początku efektów odchudzania nie było. Kolejne tygodnie biegania, ćwiczenia i „diety” i nic! Jak to ja zaczęłam szukać rozwiązania, bo nie lubię siedzieć i się użalać nad sobą czekając na cud! Nie wiele myśląc zapisałam się do dietetyka. Jednym z założeń mojego planu odchudzania jest aktywność fizyczna minimum 3 razy w tygodniu po 30 minut. Oczywiście to obok uczenia się prawidłowego żywienia, które w moim przypadku miało największy w pływ na to, żeby waga się ruszyła. I uwierzcie mi zrzucenie 18 kg zbędnego balastu może nieźle zmotywować do dalszej pracy nad sobą!
Co jeszcze mnie motywuje? To, że im bardziej wsiąkam w ten sport, zaczęłam się co raz bardziej otaczać ludźmi aktywnymi fizycznie. A to jakiś kolejny znajomy biegający, albo jeżdżący na rowerze. A to ktoś nowy z kim się fajnie rozmawia na forach biegowych i nie tylko. Co chwilę odkrywam, że jest nas co raz więcej! :)
A ostatnio kolejną dawkę poweru dostałam od ludzi, którzy za sprawą tego, że widzą jak schudłam, biegam i świetnie się czuję, także zaczęli coś ze sobą robić! Nie ma lepszego sposobu na motywację niż wiedza, że to Ty kogoś motywujesz do działania! Dzięki nim postawiłam sobie kolejne wyzwanie – półmaraton. Oczywiście na ten moment najważniejsze jest utrzymanie efektu jaki osiągnęłam ciężką pracą!
I codziennie rano jak patrze na siebie w lustrze mówię sobie – super dziewczyno, byle tak dalej!
podsumowanie drugiego tygodnia treningów!
Niestety znowu nie udało mi się w pełni wykonać planu :( ale cały czas dzielnie walczę i próbuję tak wszystko zorganizować, żeby pogodzić sport z życiem zawodowym oraz innymi przyjemnościami ;) bo przecież nie samym bieganiem człowiek żyje…. choć ja w ubiegłym tygodniu tylko na bieganiu się skupiłam i już zapału do ćwiczeń mi nie zostało.
No ale po kolei jak to wyglądało!
Na wtorek było zaplanowane 6 km + ćwiczenia. I tu już pierwsza obsuwa – przebiegłam jedynie 5 km na biegu On The Run PGE, który to odbywał się w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Dodam, że odbywał się wieczorem (godz. 20:30) więc za czym dotarłam do domu była godzina 22 i mowy już o ćwiczeniach nie było.
Czwartek – plan zakładał 8 km spokojnego biegu plus sprawność. I znowu nie w pełni zrealizowałam zadanie, bo tylko przebiegłam zaplanowane 8 km
Niedziela – w planie było 14 km spokojnego biegu. Niestety trochę go musiałam zmodyfikować, gdyż rano brałam udział w X Biegu o Puchar Bielan na 5 km a wieczorem wyszłam na spokojne, ale 12 km. Łącznie niby zrobiłam więcej ;) bo aż 17 km! Tak, tak wiem to nie to samo co ciągiem przebiec 14 km. Nie powiem dzisiaj czuję te 17 km więc uznam, że trochę jednak się liczy ;)
Na nadchodzący tydzień mam solidne postanowienie zrealizować go od deski do deski!
W przyszły poniedziałek zobaczymy co z tego wyszło ;)
Kurczak curry z warzywami i komosą
Ja dzisiaj wyczarowałam na obiad kurczaka curry z warzywami i komosą.
Przygotowanie obiadu zajęło mi 25 minut plus godzina na zamarynowanie kurczaka.
1 duża pierś z kurczaka
1 mieszanka warzyw na patelnię
1 szklanka komosy + 1 i 2/3 szklanki wody + pół łyżeczki masła
Curry, kurkuma, papryka ostra i słodka, sól i pieprz
2 łyżki oleju
1/3 szklanki wody
Gdy kurczak już się zamarynuje przechodzimy do gotowania.
Do garnka wsypujemy 1 szklankę komosy, zalewamy 1 i 2/3 szklanki wody, odrobinę solimy, dodajemy pół łyżeczki masła i gotujemy pod przykryciem 20 minut.
Na rozgrzanej patelni już bez dodatku tłuszczu smażymy kurczaka przez 7-8 minut. Ściągamy go z patelni chwilowo na talerz. Na tej samej patelni bez mycia rozgrzewamy 1 łyżkę oleju i wrzucamy warzywa i dodajemy 1/3 szklanki wody. Dusimy pod przykryciem 8 minut co jakiś czas mieszając. Kiedy warzywa będą już praktycznie gotowe dodajemy kurczaka i jeszcze chwilę razem dusimy.
Na talerz wykładamy komosę na to kurczaka z warzywami i gotowe!
X Bieg o Puchar Bielan … i byłby pierwszy w trampkach
Jestem już jakieś 15 minut drogi od domu i nagle dostaję olśnienia – nie wzięłam butów! W ramach wyjaśnienia na bosaka nie jechałam ;) tylko w trampkach, bo wyjątkowo nie lubię prowadzić w biegowych butach! Tak więc na najbliższych światłach nawrotka, do domu po buty i z powrotem w trasę na Bielany i tym razem już była godzina 9 i musiałam się mocno nagimnastykować co by zdążyć i mandatów nie dostać ;) aleee udało się.
pierwsze styczniowe starty za mną :)
Nowy rok zaczęłam od bardzo fajnych biegów!
24 tydzień diety za mną :)
I znowu są efekty! To lubię :)
Co prawda nie udało mi się do końca odrobić tego co przytyłam przez sylwestra ;) ale sam już powrót do normalnego trybu sprawił, że udało mi się przez tydzień zrzucić 1,3 kg! (więc zabrakło jedynie 0,2kg ;))
Co sprawiło, że udało się zrzucić te pare deko?
Na pewno więcej ruchu! W zeszłym tygodniu przebiegłam 26,5 km do tego 3 km spaceru i 30 minut ćwiczeń. Nie wiele jak na moje możliwości, ale nie chciałam organizmowi fundować szoku po takim lenistwie ;)
A co jadłam?
Poniedziałek:
jak patrzę na dzienniczek to był to dzień strączkowy ;) jak nie ciasto z fasoli na II śniadanie to znowu kotleciki z cieciorki na obiad. Do tego oczywiście warzywa, na śniadanie koktajl na mleku sojowym a na kolację na kefirze. Oczywiście kawa! Herbata czerwona, zielona i prawie 3 litry wody
Wtorek:
dzień rybny! Sardynki z pomidorem na przekąskę a na obiad sałatka z tuńczyka, kaszy jęczmiennej, groszku, czerwonej fasoli, ogórka kiszonego z odrobiną oleju lnianego z przyprawami. Kawa, herbata i woda obowiązkowo!
Środa:
Na pierwszą przekąskę nie duże kawałeczki śledzia z ogórkiem kiszonym. Obiad był w postaci duszonego kurczaka w pomidorach na pikantnie z surówką z kapusty kiszonej. A wieczorkiem zupa jarzynowa z czerwoną fasolką.
Czwartek:
Znowu dzień bardziej strączkowy, bo na obiad pierogi z soczewicą i twarogiem, na drugą przekąskę to samo co dzień wcześniej czyli zupa z dodatkiem czerwonej fasoli i udało się przemycić sardynki na pierwszą przekąskę.
Piątek:
Jadłospis po za śniadaniem w postaci koktajlu na mleku sojowym był oparty na białku zwierzęcym. I tak na I przekąskę 1,5 jajka z pomidorem, na obiad filet z piersi z kurczaka z kaszą gryczaną i surówką z białej kapusty, z marchewką i ogórkiem z sosem jogurtowym. Na II przekąskę krem z dyni z połową kulki mozzarelli light a na kolację jak codziennie w tym tygodniu koktajl na kefirze.
Sobota:
Mocno mieszana, bo i migdały były na przekąskę i omlet na obiad oraz miejsce na krem z dyni z mozzarellą też się znalazło.
Niedziela:
Naleśniki z duszonymi jabłkami, filet z kurczaka z surówką z kiszonej kapusty i ryżem oraz krem z pora z cieciorką. Trochę zamieszania było w tym dniu z jedzeniem, bo trening 12 km podzieliłam na dwie części i więc po pierwszym biegu zjadłam obiad w postaci kurczaka a po drugiej części dopiero koktajl z odżywką białkową. Ale wszystko się udało!
Poniedziałek:
Na I przekąskę sardynki i pomidor, na obiad sałatka grecka z fetą i dodatkowo fasolką czerwoną, a na II przekąskę kotleciki z cieciorki z kaszą durum i surówką z kapusty pekińskiej z pomidorem, ogórkiem i papryką
Każdego dnia wypijam 2,5-3 litry wody, 1-2 czarne kawy, 2-3 czerwone herbaty oraz na śniadanie koktajl na mleku sojowym a na kolację koktajl na kefirze lub jogurcie, czasami też na mleku sojowym.
A co zaplanowane na ten tydzień?
Codziennie ryby (sardynki, śledź, łosoś, pstrąg, dorsz – do wyboru do koloru)
Olej lniany co drugi dzień po łyżeczce
I strączki przynajmniej 5 razy w tygodniu
Zobaczymy jaki będzie efekt za tydzień! :D
P.S. Pani dietetyk mówi, że jeszcze tydzień, dwa i jak tak dalej dobrze pójdzie to przejdziemy do etapu stabilizacji :)
1 tydzień treningów za mną! :)
Ale ten czas leci ;) jeszcze tylko zostało mi 33 treningi do debiutu w maratonie … hehe ;)
Muszę przyznać, że prawie mi się udało zrealizować wszystko co było w planie … mówię prawie gdyż niby dzisiaj realizowałam bieg na 12 km, ale zrobiłam go w dwóch turach … tak wiem takie się nie liczy!
No ale od początku!
Dzień 1 – w planie było 6 km spokojnego biegu + ćwiczenia
Dzień 3 – w planie było 12 km spokojnego biegu
biegający astmatyk zimą – czyli jak sobie radzić z atakami :)
Właśnie wróciłam z biegania
Niby temperatura nie najgorsza bo +1
Niby kilometrów nie dużo, bo tylko 8
Niby spokojne, równe tempo bo 7,09 min/km
A jednak astma dała o sobie znać i jak to ja oczywiście nie wzięłam ze sobą ventolinku i 2 małe ataki mnie dopadły ;) więc jak tylko wpadłam do domu zażyłam inhalator i od razu lepiej…
I tak mnie naszło, żeby się podzielić z Wami jak normalnie sobie radzę z atakami astmy biegając szczególnie teraz zimą :) (dzisiejsze moje ataki proszę wziąć za przestrogę!)
1. jeśli bierzesz leki – bierz je naprawdę regularnie, bo zima nie sprzyja nam astmatykom ;)
2. jeśli stosujesz ventolin bądź inny inhalator „szybkiego reagowania” zażyj go na 10-15 minut przed wyjściem na trening
3. w domu zrób sobie lekką rozgrzewkę aby oskrzela wiedziały, że coś się szykuje
4. weź ze sobą szalik, komin, chustę – cokolwiek czym będziesz mógł/a zasłonić sobie usta (im cieplejsze powietrze będziesz wdychać tym lepiej dla twoich oskrzeli) :)
5. zacznij od szybszego marszu i stopniowo zwiększaj tempo przez trucht do dowolnej prędkości jaką normalnie osiągasz na treningach
6. zjedz naprawdę lekki posiłek na 1-1,5h przed treningiem – czemu tak? bo jeśli pełny żołądek będzie podnosił Ci przeponę która będzie naciskała na płuca spotęguje to dyskomfort z oddychaniem. Zdrowy źle się czuje biegając z przeciążonym żołądkiem a co dopiero astmatyk ;)
7. oczywiście zabieraj ze sobą inhalator na trening!
I do dzieła – zimą też da się biegać z astmą!
P.S. gdy tylko stosuję wyżej podane porady cieszę się spokojnym biegiem za każdym razem :)